Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg
1064
BLOG

Nacjonalistyczny liberał Emmanuel Macron

Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

 Jak cudownie, karnawał radości wymieszany ze złowieszczymi wizjami dla Jarosława Kaczyńskiego. Teraz nam dowalą, nareszcie, no jest super! Wreszcie będą sankcje, wyrzucą  polskich emigrantów z Francji za to co wyprawia PiS, a prezydent Emmanuel Macron zrobi z pisiorami porządek! Czy tak piszą, i myślą też chyba, skoro tak piszą, debile? Zostawmy ten wątek, nie ma go nawet sensu personalizować i wchodzić w polemiki z ludźmi, którym marzy się rozjechanie Polski przez zachodnie elity,  którzy nie są przecież zagubionymi sierotkami w nowoczesnej rzeczywistości, tylko zupełnie świadomie pragną klęski naszego kraju, żeby ziścił się uliczny bunt i antydemokratyczny przewrót. Składają hołdy prezydentowi elektowi właśnie za to, że groził Polsce. Tymczasem, rządy we Francji  objął nacjonalista i populista, wypudrowany na liberała, za którym stoi wielki kapitał i – jak wiele na to wskazuje – miliarder George Soros, gorący orędownik przyjmowania imigrantów. Radość muzułmanów znad Sekwany jest wielce znacząca. Wielka Francja, wielka Francja, będę bronił Francji i Francuzów – powtarzał wiele razy w swoim wczorajszym wystąpieniu, na dziedzińcu Luwru, nowy gospodarz Pałacu Elizejskiego. A tłum falował z flagami w barwach narodowych Francji, nie Unii Europejskiej. Zupełnie inaczej niż podczas marszu w Warszawie. Do tego, te niepokojące słowa o wierności duchowi Oświecenia, o jego obronie – wszędzie, nie tylko nad Sekwaną. Ten duch kompromituje się każdego dnia w polityce multi – kulti, w politycznej poprawności, a jego symbolicznym tryumfem są burzone we Francji kościoły i wrogość wobec wiary katolickiej. Rzeczywiście, Polska nie pasuje do takiej wizji Europy. Trzeba więc Polskę przemodelować, co trwa już ponad ćwierć wieku, trzeba, krótko mówiąc, wziąć Polaków za pysk, a skoro się bronią, to trzeba ich przykładnie ukarać. Pożyjemy, zobaczymy, na ile Macron zdaje sobie sprawę z tego, w co wdepnął, obejmując rządy w kraju, który siedzi na beczce prochu, czy w ogóle znajdzie czas na myślenie o Polsce.    
 
 
Ciekawą koncepcję w sprawie karania Polski, przedstawił dziś rano w TOK FM były minister finansów Jacek Rostowski. Przyznał mianowicie, że w Brukseli trwają już prace nad tym, jak ukarać Polskę i Węgry jednocześnie, poprzez pozbawienie ich prawa głosu w Radzie Europejskiej czy nałożenie sankcji. Jak wiadomo, potrzebna jest tu jednomyślność wszystkich 27 państw UE. Zabieg prawny ma polegać na tym, żeby państwa, które zostaną poddane tej procedurze, nie mogły wzajemnie blokować takiej decyzji. Innymi słowy, Polska nie mogłaby głosować przeciwko sankcjom dla Węgier, a Węgry nie mogłyby głosować przeciwko sankcjom dla Polski. Jeśli inne państwa ulegną presji sprawa krnąbrnych krajów zostanie załatwiona.  Nawet jeśli to są tylko jakieś kuluarowe przymiarki, to świadczą one o tym, że Bruksela nie odpuści Polsce rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość. Szukają i tu i tam, jak się dobrać do skóry Jarosławowi Kaczyńskiemu, jak się go pozbyć z polskiej polityki.
 
 


Kij ma jednak dwa końce. Jeśli rzeczywiście Emmanuel Macron zacznie otwartą wojnę ekonomiczną z  Polską, kapitał francuski też poniesie straty, a nie tylko polskie firmy transportowe. Jeśli ten sojusz przeciwko Polsce obejmie także Niemcy, co jest mało prawdopodobne, byłby to koniec Unii Europejskiej. I nie chodzi tu tylko o dwie prędkości, bo ścisłe jądro UE, być może z własnym budżetem, i tak powstanie, podobnie jak Nord Stream II. To będzie po prostu koniec idei europejskiej i początek paraliżu całego kontynentu. Jedyną nadzieją, i niestety tylko nadzieją, jest to, że bogate kraje Zachodu uznają Polskę za pełnoprawnego gracza w Unii Europejskiej o odmiennej wrażliwości politycznej i kulturowej. To jest naprawdę interesujące, co kryje się za słowami Macrona o obronie ducha Oświecenia, jaka cywilizacja ma nastać po upadku starego porządku europejskiego. Na razie w wielkiej chmury może być mały deszcz. Prędzej czy później, Emmanuel Macron przyjedzie do Warszawy i będzie rozmawiał z naszym polskim „reżimem”. I nie będzie mówił tego, co mu się żywnie podoba, dopóki nie dowie się, co może a czego nie powinien mówić, kiedy najpierw dotrze do Berlina. Aż tak wielka to Francja jednak nie jest, choć szkoda, że pogrążyła się w utopii.  
                               

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka