Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg
3317
BLOG

Prezydent wzmocnił opozycję i podzielił obóz władzy

Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 332

Jakie to symboliczne, co oznajmił nam  rzecznik KRS Waldemar Żurek na Twitterze: Dziękujemy Pani Zofii Romaszewskiej! Z całym szacunkiem dla niezwykle zasłużonej działaczki opozycji demokratycznej, w ustawach złożonych na biurko Prezydenta, nie było nic, co pozwalałoby na tak daleko idące porównania z władzą, jaką miał Prokurator Generalny w czasach PRL-u, ponieważ te ustawy (owszem, niedoskonałe, pospiesznie napisane) demontowały ostatecznie układ w wymiarze sprawiedliwości, jaki był  konserwowany przez 27 lat III RP, właśnie po PRL-u. Także samo powoływanie się przez Andrzeja Dudę na Panią Zofię Romaszewską, jako na osobę, której zdanie nieomal przeważyło w podjęciu przez niego decyzji o dwóch wetach, było co najmniej niestosowne. Prezydent zapomniał wczoraj, że olbrzymie poparcie, jakie otrzymał od wyborców Prawa i Sprawiedliwości, było wynikiem olbrzymiego wysiłku największej partii opozycyjnej i bezpośrednią zasługą Jarosława Kaczyńskiego, który potrafił na nowo zjednoczyć obóz patriotyczny. To zdecydowanie za mało powiedzieć tym wyborcom, że decyzja o wetach może się im nie spodobać. A już czymś zupełnie nielogicznym w argumentacji, zastosowanej przez głowę państwa, było stwierdzenie, że służy ona uspokojeniu nastrojów. Dominuje prześmiewczy ton, że Adrian stał się Andrzejem, a Lech Wałęsa nazwał Prezydenta  częściowym mężczyzną, ponieważ zostało jeszcze jedno weto do załatwienia.

 


W Polsce trwa rewolta, mająca jak na razie charakter terroru psychicznego, bez wznoszenia barykad i starć ulicznych. Kwestionuje ona wprost porządek demokratyczny, który jest efektem zwycięskich wyborów Prawa i Sprawiedliwości w 2015 roku. Andrzej Duda odniósł wielki sukces dlatego, ponieważ był kandydatem PiS, a nie dlatego, że nazywa się Andrzej Duda. Wczoraj gdzieś te prawda zatarła się najwyraźniej w pamięci Prezydenta. Wetując dwie ustawy, tak naprawdę nie zyskał nic, a jedynie stracił. Mamy olbrzymie rozczarowanie wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości (trzeba słuchać tego co mówią ludzie), a po drugiej stronie panuje poczucie tryumfu podszywane drwiną z głowy państwa – czy o to chodziło? Taki był cel wejścia na drogę konfliktu z obozem politycznym, który wyniósł Andrzeja Dudę do najwyższego urzędu w państwie? Można formułować wiele zastrzeżeń, co do pojedynczych zapisów ustaw reformujących wymiar sprawiedliwości, ale nie widzieć jednocześnie, że opozycja zmierza wprost do przewrotu antydemokratycznego - dodajmy, przy otwartym wsparciu zagranicy – to coś więcej niż ignorancja. Czy rację w sprawie naszych polskich spraw mają Georg Soros, Frans Timmermans, Małgorzata Gersdorf i Adam Michnik czy też rację ma większość polskich wyborców, którzy domagają się od dawna sprawiedliwości w sądach i naprawy państwa?


Mało tego, wyborcy prawicy chcą, żeby Prawo i Sprawiedliwość zniszczyło patologie, które trawiły nasze życie gospodarcze i społeczne przez osiem lat rządów PO/PSL. Jak to zrobić bez wymiany kadr w sądownictwie, które te patologie często ochraniały? Andrzej Duda  zablokował wczoraj, na czas bliżej dziś nieokreślony, politykę realizowaną dotąd przez rząd PiS, do tego wprowadził jeszcze większe zamieszanie w całym obozie władzy, powodując jednocześnie, że rewolta na ulicach nabrała mandatu pokojowej rewolucji demokratycznej. Prezydent lubi przeglądać Twittera, niech więc teraz – ku refleksji – znajdzie czas, żeby zobaczyć, jak bardzo wrogowie obozu patriotycznego „szanują” jego weta, i jednocześnie,  jak wielki zamęt wywołał wśród tych, którzy na niego głosowali. Pana wyborcy, Panie Prezydencie, przegrali wczoraj z elitami III RP, z tymi wszystkimi, którzy – w wersji najłagodniejszej i tymczasowej  - chcą, żeby było tak jak jest. A jak już PiS się ostatecznie podzieli, to wtedy – co słychać dziś na ulicach – rozprawią się z Kaczorem na dobre.


Fakty są takie, że podczas protestów została wyzwolona autentyczna energia społeczna, która musi gdzieś znaleźć swoje ujście. Jest absolutnie drugorzędne w tej chwili, w jaki sposób to zrobiono. Udało się i ta fala tak szybko nie opadnie, o ile w ogóle opadnie. Muszą być ofiary, inaczej bunt będzie narastał. Na razie ofiarą padły dwie ustawy i co się dzieje dalej? I Prezes Sądu Najwyższego staje wieczorem na mównicy, taki jest wynik uspokojenia nastrojów. Nie ma już żadnych złudzeń, że za tym, aby było tak jak jest, opowiedziała się jednoznacznie  część prawicowych publicystów. Uspokajają, wspierają Prezydenta, pouczają niedouczonych wyborców (tak ich traktują), że wszystko da się spokojnie załatwić w dwa, trzy miesiące, a może i w pół roku, i nic złego się nie stanie. Tymczasem, w ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z największym naciskiem obcych państw na polski rząd, zanim cokolwiek zostało ostatecznie uchwalone i podpisane. Choć gołym okiem widać, że ten marsz po władzę dopiero się zaczął, wielu publicystów i autorytetów związanych z prawą stroną już zaakceptowało implicite rządy ulicy i zagranicy w Polsce i ochoczo przystąpiło do zwolenników opcji politycznej „żeby było tak jak jest”. Ani kroku dalej, wystarczy już tych zmian, a jeśli już, to w szerokiej konsultacji społecznej z tymi, którzy mówią, że chcą w pierwszej kolejności wolności i demokracji, bo dziś w Polsce jej nie ma. To będzie zapewne bardzo interesująca debata dwóch narracji: schizofrenii politycznej z poprawną prawicą.

 

Niech Prawo i Sprawiedliwość trzyma się z daleka od takiego dyskursu, bo może się jeszcze nim zarazić. Jedyną przeciwwagą dla złudnej wizji dialogu z ulicą i zagranicą, jest masowy protest wyborców PiS przeciwko blokadzie zmian w sądownictwie i wręcz rewolucyjna zmiana w sposobie komunikowania się rządu z Polakami. Ten temat, pomimo tylu wezwań, diagnoz i przestróg, całkowicie zawalono. Trzeba być widocznym! W Polsce i w Berlinie, w Brukseli i w Waszyngtonie, a nie narzekać i dziwić się, że nas atakują. A co mają robić, skoro Polska wychodzi z ram, w które wstawiono ją prawie trzy dekady temu? Widoczność tego co się robi i mówi - w krótkim, wizualnym, przekazie elektronicznym, tylko tyle i aż tyle. Miesiąc, tyle czasu ma najwyżej obóz patriotyczny na przygotowanie ofensywy. W przeciwnym razie, z wielkiego projektu naprawy państwa pozostanie ta sama, dobrze nam znana facjata uśmiechniętej III RP. Wtedy, trzeba będzie niestety przygotować orędzie prezydenckie i apelować w nim o to, by wyborców  Prawa i Sprawiedliwości, zagubionych w obliczu nowego porozumienia elit, traktować jednak z większą wyrozumiałością i życzliwością. Oczywiście dla dobra Polski.

 



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka