Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg
1238
BLOG

Wirus Tuska dotarł do Polski, a poza tym nic nowego

Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

Czy naprawdę wydarzyło się coś arcyważnego 10 marca w Brukseli? Czy dowiedzieliśmy się czegoś nowego o Donaldzie Tusku, albo o  demo - liberalnych elitach, których znakiem rozpoznawczym są te słodkie buziaki oraz ogarniająca ich pycha totalnej władzy nad Europą? To wszystko było jasne na długo przed tym szczytem, a fakt, że Donald Tusk nigdy nie był tak naprawdę polskim kandydatem, ani też nie był premierem pilnującym polskich spraw, to przecież też o tym wiedzieliśmy, tak jak i o tym, że Platforma Obywatelska jest partia zewnętrzną, która byt i przyszłość Polski opiera na karnym posłuszeństwie dominującym w Europie Niemcom. Żeby jeszcze za coś, za jakieś konkretne profity dla kraju. Ale nie, oni dają się .......... (wpiszcie co chcecie) za friko, za jednego Tuska na fotelu średnio ważnym, za to niewdzięcznym, bo ktoś będzie musiał teraz pełnić rolę żandarma w sprawie relokacji imigrantów i to będzie nikt inny jak były premier z Polski. On nie ma już nic do stracenia, o kasę głowa go nie boli, o żadnej prezydenturze w Polsce nie marzy - z tym żyrandolem był naprawdę szczery - a jeśli czegoś w ogóle się boi, to być może dopadnięcia przez polski wymiar sprawiedliwości. A tak poza tym, ten facet jest strasznie zestresowany i zastraszony, co było widać, i przed, i po jego ponownym "wyborze" - cudzysłów jest tu niezbędny.


Bezrefleksyjne są te majaczenia o porażce premier Beaty Szydło, MSZ, w ogóle całego PiS, tak samo jak bezkresna jest dziś głupota opozycji, wiwatującej na cześć faktu, że udało się wyizolować Polskę na posiedzeniu Rady Europejskiej, przy okazji łamiąc reguły zapisane w traktatach. Ale to przecież też nic nowego, elity brukselskie działają tak na co dzień. Junckera - Merkel i Hollande - wymyślili w pół godziny w zaciszu gabinetu. Radość PO z każdego najmniejszego błędu PiS, z każdego potknięcia, wywołuje u Schetyny czy Halickiego natychmiastowe szczytowanie, medialne wampiry obrabiają każde słowo, dłubią w nim tak długo, aż wyjdzie z niego straszny PiS. Nowe jedynie jest to, że PO i jej ulica weszły na wyższy poziom schamienia i wulgarności, nowe jest to, że opozycja już otwarcie występuje przeciwko naszym, polskim racjom, bo do tej pory się jeszcze trochę z tym krygowała. Że nie donosi, że Europa martwi się o Polskę i inne brednie na użytek elektoratu TVN.  Teraz już można rzucać w modlących się różnymi przedmiotami, a dziennikarkę z wrogiej opcji atakować fizycznie na ulicy, tak jak to działo się wczoraj na Krakowskim Przedmieściu. Wirus Tuska dotarł do Polski, i oczywiście, nie po raz pierwszy, stawiane jest pytanie o zdradę naszych, polskich interesów. A kiedy to Tusk realizował polskie interesy? Kiedy i w jakiej sprawie robiła to na forum Unii rządząca przez osiem lat Platforma Obywatelska? Wszystkich niepokornych, propaństwowych polityków Platformy, Tusk z niej wyrzucił.


Platformie w ogóle niepotrzebne jest silne państwo, ona potrzebuje go jedynie jako dekoracji i narzędzia do czerpania profitów z władzy. Tak było przez wszystkie lata rządów Tuska i Kopacz. I nieważne są, a przynajmniej drugorzędne, jakiekolwiek nasze polskie racje, nasz status w Europie. Układamy się tak, żeby nas klepali, żeby nasz zakompleksiony "europejski" elektorat wył z radości, kiedy Tusk staje ponownie na czele Rady Europejskiej i kiedy gani się polski rząd, że nie chce poprzeć Polaka, którego z Polską wiąże już dzisiaj tylko polski paszport. Tusk wygrał i Tusk przegrał, jeśli naprawdę śnił mu się powrót do Polski, ale mu się nie śnił, bo świadomie wybrał grę przeciwko polskiemu rządowi. Na jego "wyborze" nie kończy się gra i walka o polskie racje w Unii Europejskiej, tylko dopiero się zaczyna, i nie jest teraz trudniej niż było, bo wizja federalistycznej Europy, bez narodów i tradycyjnych chrześcijańskich wartości nie jest nowa, tak jak niczym nowym nie jest niezwykle silna, dominująca pozycja Niemiec.



Czy to będzie nadal Angela Merkel czy też Martin Schulz, będą się układać z Jarosławem Kaczyńskim i z polskim rządem, bo integracja gospodarcza zaszła zbyt daleko, bo mamy ze sobą poważne interesy. Nie upadnie też Grupa Wyszehradzka. Lament części prawicowych komentatorów, że trzeba teraz wstrząsnąć Prawem i Sprawiedliwością, rozliczyć, zdymisjonować, można tłumaczyć jedynie emocjami. Z jakichś powodów, to nie koło "fanatyków" PiS, tylko poważne i opiniotwórcze instytucje na świecie umieściły Jarosława Kaczyńskiego w gronie polityków, którzy zdecydują o przyszłości Europy. Więcej cierpliwości i zwykłej pokory. Szczepionka polskości nadal działa, wirus Tuska nie jest zbyt groźny, trzeba jedynie wszystko lepiej i jeszcze mądrzej organizować wewnątrz kraju, bo tu jest klucz do naszego sukcesu, a nie w Brukseli.  




Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka