Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg
1919
BLOG

Mniej niepodległości, więcej radości

Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg Polityka Obserwuj notkę 55

Jedynie przemknęło przez media ostatnie wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, w którym przestrzegał przed ofensywą wszystkich tych sił, których działania osłabiają niepodległość i suwerenność Polski, zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych. Komentarz opozycji był oczywiście jednoznaczny, że PiS idzie na wojnę z opozycją, a wiosna będzie gorąca, tak jakby już nie było gorąco. Przeprowadzona przez PO operacja "Oszustwo" zasługuje co najmniej na dobre opracowanie naukowe. Średnio od kilkunastu do kilkudziesięciu razy słowa "oszustwo" czy "kłamstwo wyborcze", używane w kontekście programu 500+,  padały w każdej wypowiedzi polityków Platformy przez okrągły tydzień, a Sławomir Neumann był podobno widziany wieczorem na ulicy, jak powtarzał sam do siebie  "oszustwo", oszustwo,...", tak mu weszło to w krew. - Sławku, kocham Cię - mówi jego żona. - Oszustwo, oszustwo, oszustwo... - cierpi poseł PO.  Jest to genialny program dla całej opozycji. Nie ma potrzeby prowadzenia sporu, bo o wszystkim co robi i mówi PiS, można powiedzieć, że to jest oszustwo. 

 

Sama histeria KOD-u czy PO nie zagraża oczywiście naszej suwerenności, ale to co za nią się kryje już tak. Jej głównym celem jest doprowadzenie w Polsce do chaosu, fali protestów, strajków, medialnych prowokacji i wielkiego wyjścia na ulice polskich miast pod sztandarami KOD-u i transparentami typu "Duda na Wawel". Dlatego, całkiem słusznie i z wyprzedzeniem, Jarosław Kaczyński mówi o potrzebie wyjątkowej mobilizacji Polaków przed nadchodzącą wiosną, bo ani siły zewnętrzne, ani wewnętrzne nie odpuszczą ataków na rząd i cały obóz patriotyczny. Ich zdaniem (a mówią od wielu lat) Polska ma właściwie wszystko co trzeba. Jest w NATO, UE, stała się prymusem przemian gospodarczych, ludzie są szczęśliwi - co potwierdza każdy raport prof. Czaplińskiego -  jednym słowem nie ma o co kruszyć kopii, ani z Berlinem, ani z Brukselą. Hasło zawarte w tytule "Mniej niepodległości, więcej radości" oddaje moim zdaniem narrację uprawioną co najmniej od dekady przez środowisko "Gazety Wyborczej" i tak zwany mainstream. To jednolity głos beneficjentów III RP. Oddaliśmy przecież część naszej suwerenności, przystępując do Unii Europejskiej - powtarzają to zdanie jak mantrę. Uprawiając jednak,  mądrą i dalekosiężną politykę wewnętrzną i zagraniczną , można niepodległość i suwerenność umacniać także w ramach UE. Tak jak robią to Brytyjczycy, Francuzi i Niemcy, choć ci ostatni sami ją osłabili witając u siebie z radością milion migrantów. 

 

Polska, jeszcze przed przystąpieniem do UE oddała praktycznie za bezcen niemal cały sektor bankowy kapitałowi zagranicznemu, Niemcy wykupili polską prasę, a to, co pozostało w polskich rękach, zostało opanowane przez układ postkomunistyczny, dawnych agentów służb specjalnych i cynicznych oficerów medialnych, którzy nie są tacy głupi, by nie wiedzieć o tym, że Polska była przez ostatnie kilkanaście lat rozgrywana i przez Zachód, i przez Rosję. Resztę mediów wykupiono w ostatnich kilku latach, choćby wiodące portale informacyjne. Polska maszerująca krok w krok za Niemcami jest europejska i radosna, tęczowa i kolorowa.

 

Polska, która stawia na niepodległość i suwerenność, na realizację własnych interesów narodowych od razu staje się problemem dla Europy. Przestaje być radosna, jest ponura, ksenofobiczna, nacjonalistyczna. Dlatego określenie  "mniej niepodległości, więcej radości" ma w Polsce tak wielu wpływowych polityków, dziennikarzy czy zwykłych wyborców. Bo zwalnia z myślenia i odpowiedzialności za państwo. Wszystko, co służy naszym narodowym interesom jest obciachowe, osłabia naszą pozycję w Europie, mało tego, od razu nam obniżają za to rating, no bo za co go obniżyli, za prawie czteroprocentowy wzrost gospodarczy w IV kwartale 2015 roku ?

 

Można powiedzieć, że pod koniec rządów Platformy Obywatelskiej w Polsce osiągnięto niemal szczytowe stadium radości, uwielbienia Zachodu, klepania po plecach i kopania nas po tyłku. Głos Polski nie był brany pod uwagę w żadnej kluczowej sprawie dla Europy, bo za nas mówili Niemcy. To samo w sobie nie musiałoby nawet być jednoznacznie złe, gdyby interesy naszego państwa były tożsame z niemieckimi, a relacje były oparte na partnerstwie, no i Polska byłaby gospodarczo choć w połowie tak silna jak Niemcy. Zbliża się szczyt NATO w Warszawie i już wiemy, że stałych baz nie będzie, bo USA i NATO respektują umowę z Rosją z 1997 roku. Rosja nic nie respektuje, grozi zajęciem państw bałtyckich, atakiem jądrowym na Warszawę, zbroi się na potęgę i prowadzi wojnę z Ukrainą. Jednocześnie Niemcy są dziś osłabione przez swoje szaleństwo imigracyjne. Jest to dobry moment, by w sprawach kluczowych dla naszego bezpieczeństwa zająć bardziej zdecydowane stanowisko (interesujące będą efekty wizyty premier Beaty Szydło w Berlinie). Kluczowe byłoby uznanie przez USA i Zachód, że dla dobra i bezpieczeństwa Europy pożądany jest silny sojusz regionalny państw Europy Środkowo - Wschodniej z wiodącą rolą Polski. Bo to jest w naszym interesie, to jest realne wzmocnienie niepodległości i suwerenności. A jeśli chodzi o radość, to dzięki Ryszardowi Petru i jego partyjnym koleżankom mamy jej na co dzień, że ho, ho, a właściwie to jeszcze więcej.                   

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka