Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg
794
BLOG

Dwa mecze, dwa światy

Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg Rozmaitości Obserwuj notkę 12

 

Po meczu Czechy – Rosja, nawet trudno coś sensownego powiedzieć. Nie tylko dlatego, że Rosjanie byli znakomicie do tego spotkania przygotowani, a Czesi grali przecież też bardzo dobrze. U jednych i drugich było widać niesamowitą wolę walki i zgranie. To były dwie prawdziwe drużyny. Na tym tle mecz Polska – Grecja to wręcz liga okręgowa. Martwy, bez polotu, bez akcji, nudny i co przykre, bez wielkiej woli walki. Do tego mamy jeszcze jedno porównanie. Drętwe trybuny w Warszawie, szczególnie w drugiej połowie i wręcz dynamit dopingu we Wrocławiu. Nie wątpię, że na Narodowym byli kibice, którzy wiedzą, co to znaczy dopingować swoją drużynę, ale wystarczyło posłuchać trybun, by usłyszeć, na którym stadionie siedzieli prawdziwi kibice. Można jedynie snuć domysły, że bilety nie trafiły w Warszawie do fanów piłki. I Rosjanie, i Czesi po prostu szaleli na trybunach i dopiero czwarta bramka Rosjan rzuciła na kolana naszych południowych sąsiadów.

 

 

Porównywać te dwa spotkania to, przynajmniej dla mnie, jedna wielka groza, bo zastanawiam się, co będzie dalej.Grecy, poza umiejętnym pokładaniem się na murawie nic nie pokazali, choć i tak byli lepiej zgrani. Można powiedzieć, że nieszczęśliwie zremisowali, bo w końcu spartolony karny to raczej rzadkość i to my możemy mówić o wielkim szczęściu. Cztery sprawne akcje Polaków, w tym jedna zakończona bramką, to po prostu porażka. Nie wiem, czy Smudy, czy piłkarzy. Wiem tylko, że przez dwa tygodnie oglądałem piłkarzy ciągnących za sobą odważniki. Wiem też, z racji mojej profesji, że portrety psychologiczne Polaków już przed tym meczem nie wróżyły nic dobrego. Grecy w zasadzie dostosowali się do naszego poziomu i przez dobre 70 minut mieliśmy marne, senne widowisko, które redaktor Kraśko nazwał horrorem. Zero zmian przy tak słabej grze, to kolejny dowód na wyjątkowe „sztywniactwo” Franciszka Smudy. Przecież nie graliśmy na remis, więc zaraz po nieudanym karnym Greków, należało dać szansę młodym polskim napastnikom. Dwa ostanie tygodnie słyszeliśmy tylko jedno: takiej drużyny dawno nie było, świetnie przygotowani i zgrani, świetna atmosfera w zespole. Otóż, gołym okiem było dziś widać, że ta atmosfera na pewno nie jest dobra, że w zespole są tak zwane kwasy. Pewnie się dowiemy po czasie.

 

 

Czesi i Rosjanie stworzyli wspaniałe piłkarskie widowisko, grały dwie prawdziwe drużyny. Wiadomo już, że z taką kopaniną, jak dziś, nie mamy we wtorek żadnych szans nawet na remis. Były błyskawiczne kontry, rozciąganie gry, przerzuty, piłka i Rosjan i u Czechów chodziła jak po sznurku. Gdyby jeszcze dopisali telewizyjni komentatorzy. Mruczeli coś pod nosem cały czas i opowiadali o tylko sobie znanych faktach z przeszłości: „kiedyś był wykańczającym, teraz jest zamykającym”. Poza tym piękny mecz, rozegrany w znakomitym tempie, chciało się oglądać. Już obserwując twarze wyluzowanych Greków wysiadających z autokarów i spiętych, bez widocznych oznak energii życiowej Polaków miałem złe przeczucia, ale do 20 minuty było przecież nieźle. Na razie, nie tracąc wiary i życząc Polakom zwycięstwa z Rosją i z Czechami, trzeba ze smutkiem i goryczą stwierdzić, że dziś nie mieliśmy drużyny, że nasza gra w obliczu tego, co widzieliśmy późnym wieczorem to prawdziwy dramat. Tak, jak i inni blogerzy, zastanawiam się, co z tymi chłopakami zrobił Smuda, że wyglądali na Stadionie Narodowym, jak zdjęci z krzyża? Na żadne większe korekty i zmiany nie ma już czasu, a najgorsze jest to, że trener po meczu wydawał się być w ogóle mało przejęty wynikiem i fatalną grą Polaków. Czy on widział to samo, co miliony widzów?                       

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości